literature

APH: FrUK: No need to argue PL

Deviation Actions

simplewaytodie's avatar
Published:
2.8K Views

Literature Text

Wspomnienia, myśli, uczucia. Serce Arthura nękał nieznośny ból, czuł się doszczętnie wyczerpany i zmęczony. Wiedział, że musi zamknąć ten rozdział w swoim życiu, że niektóre rzeczy już nie wrócą. Jednak jak sprawić, by wspomnienia odeszły?
Stał w łazience, wpatrując się w swoje nagie odbicie w lustrze. Nie cierpiał nagości. Odbierała mu pewność siebie, czuł się skrępowany i jakby bezbronny. Słaby. Lecz dotąd miał kogoś, kto go dopełniał, kogoś, z kim nie bał stawać się nagi. Komu tę swoją nagość ofiarował. Ofiarował mu swoją bezbronność, oddał mu się pod opiekę, cały, bez tajemnic, bez sekretów. Często byli razem nadzy. Tak po prostu. Każdego dnia, niekoniecznie fizycznie nadzy, nie rozebrani. Zwyczajnie - byli dla siebie bezbronni i słabi i w tej słabości się wspierali. Taką nagość kochał.
Każdą nagość z NIM kochał! Ale ON... Najwyraźniej nie czuł tego samego.
Z radia popłynęły dźwięki piosenki, które wypełniły każdy kąt umysłu Arthura, niczym ambrozja wlewając w niego życie. Smutne, melancholijne, lecz wciąż życie.

' There's no need to argue anymore,
I gave all I could, but it left me so sore ...'

Wspomnienia przelatywały przed jego oczami, przenosząc jego duszę do tyłu. Oglądał przeszłość, jak film ze sobą w roli głównej.

****

Na stole stał kubek z wystygłą herbatą. Arthur zapadłszy się w niewygodnym fotelu, wodził oczami po nagłówkach artykułów w najnowszym wydaniu "The Times". Nie mógł się skupić. Próbował się uspokoić, próbował znaleźć wytłumaczenie tak długiej nieobecności Francisa. Miał wrócić, już dwie godziny temu...
Gdzie jest ten cholerny żabojad?
Niepokój wyżerał ogromną dziurę w sercu Arthura. Coraz większą za każdym razem, kiedy zostawał sam.

****

' And the thing that makes me mad
Is the one thing that I had
I knew, I knew, I'd lose you '

Woda kapała rytmicznie, a dźwięk jej uderzeń o umywalkę rozchodził się drażniącym echem w niespokojnym umyśle Arthura.
Wpadł w błędne koło, w którym znajdował się teraz tylko nagi on, pojedyncze słowa piosenki i to denerwujące kapanie. I urywki wspomnień.
Kap...
Kap, kap...
Kap...

****

- Mówiłem, żebyś ubrał się ciepło, kiedy wychodziłeś. A teraz masz za swoje! Choruj sobie. I nie zapomnij wynieść śmieci. - Arthur rzekł wysuszonym z emocji tonem, opuszczając sypialnię Francisa.
- Och, Angleterre, właśnie mówiłem Ci jak bardzo boli mnie głowa... nie dam rady wyjść z łóżka... ostatnio wciąż mam takie napady migreny, wiesz przecież! - krzyknął Francja podążając wzrokiem za plecami przyjaciela. Anglia nie odezwał się, zacisnął tylko mocniej zęby. Przystanął na chwilę za progiem pokoju i chciał się odwrócić, żeby zmierzyć Francuza piorunującym spojrzeniem, ale nie zrobił tego, tylko ruszył nerwowym krokiem przez korytarz. Jednak jego przyjaciel uśmiechnął się drwiąco pod nosem. Wiedział, że osiągnął swój cel.
Po drodze do drzwi wyjściowych Arthur wtargnął do kuchni i nerwowym ruchem capnął worek ze śmieciami.
- Obślizgła ropucha... - mruknął pod nosem zamykając za sobą drzwi domu.

****

Rytmiczne zderzenia kropel wody z umywalką obijały okrutnie umysł Arthura.
Nie mógł się ruszyć. Nie mógł nawet mrugnąć. Bał się łez. Nie chciał ich, nie chciał płakać.

' You'll always be special to me
And I remember all the things we once shared
Watching TV movies on the living room armchair '

****

- Znowu Titanic? - Francis spojrzał szczerze rozbawiony na Arthura, sadowiąc się na sofie tuż koło niego.
Anglia wzdrygnął ramionami udając, że nie irytuje go ton ani mina przyjaciela.
- Przeżyjesz.
- Oczywiście, Angleterre, dla ciebie wszystko. - zaśmiał się Francja perliście. Po chwili zerknął na niego przez ramię i szepnął: "Znowu będziesz płakał?"
Twarz Arthura oblała się soczystym rumieńcem, jednak mężczyzna nic nie powiedział, udając zaintrygowanego filmem.
- Ależ, mon ami, nie ma się czego wstydzić. Łzy to wspaniała rzecz! - dodał Francis natychmiast.
- Zamknij się, kretynie... - burknął obrażony Anglia.
Francuz roześmiał się szczerze, poczym złożył na policzku przyjaciela delikatny pocałunek.

****

Arthur drżąc na całym ciele zakrył twarz dłońmi. Modlił się, żeby ta okropna chwila w końcu minęła, żeby ten koszmar się skończył...

' But they say it will work out fine
Was it all a waste of time
Cause I knew, I knew, I'd lose you '

****

Wściekły Arthur wpatrywał się twardym wzrokiem w ścianę, odwrócony plecami do Francisa. Motały się w jego głowie różnorakie uczucia, odnosił wrażenie, że od eksplozji mózgu dzieli go już tylko cienka ściana zdrowego rozsądku. Odczuł jak jego policzki zapłonęły czerwienią, a serce przyśpieszyło bicia. Zacisnął mocno pięści.
- Jak zwykle wszystko wyolbrzymiasz, mon amour, przecież wiesz jak wiele dla mnie znaczysz - beztrosko rzucił Francis kontemplując przymrużonymi oczami paznokcie u prawej dłoni. Arthur nie odpowiedział, tamując w sobie potok słów pełnych żalu i oburzenia. Zaczęły piec go oczy.
- Gdybyś kiedykolwiek miał podstawy, żeby się tak martwić, Angleterre, tymczasem przecież... co ja zrobiłem? Kwiaty? Dla jakiejś tam kobiety? - Francja prychnął pogardliwie - Nawet już nie pamiętam jej imienia. Callie, Caroline, Clare, Catherine... kogo to obchodzi! - wzruszył ramionami - ich jest tak dużo, wszystkie takie piękne... jakże się hamować, mój miły? Mały grzeszek tu czy tam, ach, to tylko niewinne całuski w policzek, jak któraś ładniejsza to może w usteczka... bez znaczenia. Wiesz jak jest. Nie mów, że ty ich nie dostrzegasz? Takie dziewczęce, wspaniałe! Takie...
- Przestań! - krzyknął Anglia. - Nie widzisz jak się pogrążasz? Jak żałosny jesteś?! - obrócił się w kierunku stojącego przy oknie Francuza.
- Ależ, mon amour, co we mnie dostrzegasz żałosnego? - zaśmiał się ten, pewny siebie, zarzucając włosami w tył.
Arthur opuścił bezradnie dotąd aktywnie gestykulujące dłonie. Na jego twarzy odmalowywało się oburzenie na przemian z niedowierzaniem.
- Wiesz... - pokręcił głową. - Jesteś.. jesteś po prostu... opieszałym kretynem! Zadufanym w sobie, zdradliwym, paskudnym, obślizgłym zboczeńcem!
- Mon amour... - uśmiechnął się błogo Francis, jak gdyby właśnie obdarzony najszczerszym, onieśmielającym komplementem - One wszystkie to nic! Tylko ty się dla mnie liczysz! - wymruczał, zbliżając się do Anglii i wyciągając w jego kierunku ręce. Arthur gwałtownym ruchem odrzucił je od siebie.
- Gówno! Cały czas to samo kretyńskie pierdolenie! - wrzasnął.
- Anglio ty...
- Ja! Ja jestem niczym, tak jak te wszystkie pierdzielone dziewczątka, które w życiu przeleciałeś! Ile ich było? Ha, nie da się spamiętać, jesteś popapranym, prostackim zwyrodnialcem! Ty nie masz uczuć!
- Anglio, Je t'aime, jak to, nie pamiętasz? Te noce, czułe słówka, zapomniałeś? Jesteś tak wyjątkowy...
- GÓWNO! Gówno! Zawsze wciskasz mi to gówno, do cholery jasnej, przestań!
Francis cofnął się z przerażeniem malującym się na twarzy.
- Ale... - szepnął. - Ja mówię prawdę, mon amour!
- Nie, nie, nieee.. Kłamiesz, zawsze tak kłamiesz. - wycedził Anglia.
- Angleterre, proszę cię, nie mów tym tonem. - bronił się Francis, cichym wystraszonym głosem. Dotarło do niego, że jest o krok od stracenia swojego skarbu.
- Nie widzisz tego?! Nie widzisz! Nie widzisz! To koniec, Bonnefoy, KONIEC! - Arthur wykrzyczał swój ból załamującym się głosem, drżąc na całym ciele.  
Francja wbił tępy wzrok w płonące oczy Arthura. Tym razem to nie mógł być żart. Nigdy nie widział w nim tego co teraz, a teraz... teraz ujrzał aż zbyt wiele. Zrozumiał. Pojął. Żałował, lecz było zbyt późno. Stracił go.
Stracił na zawsze.

****

Pierwsza, zimna niczym lód łza wydobyła się spod ściśniętych powiek Arthura, mrożąc jego rozgrzane policzki. Jego serce rozpadało się na kawałki. Cały jego świat powoli legał w gruzach.
Jak to możliwe... jeden czyn potrafi wywrócić komuś życie do góry nogami!
Lecz czy to jeden czyn? Czy może miliard innych, które już od dawna niepostrzeżenie rozkruszały fundamenty szczęścia Arthura? Tylko pozornie wzmacniały go te noce, gdy aż nazbyt dobrze znany głos powtarzał mu czułe słowa. Słowa, jak sie okazuje, zupełnie bez znaczenia. Puste. Zakłamane.
Oczy Anglii zamieniły się już w fontannę. Nie umiał tego zahamować.

' You'll always be special to me
Will I forget in time,
You said I was on your mind
There's no need to argue
No need to argue anymore '

" Łzy to wspaniała rzecz ... "

' There's no need to argue anymore... '
Szajs, jak zwykle D:

:iconfanrubygloom: <--- gdyby nie ten o człowieczek tutaj, to prawdopodobnie nie odważyłabym się wrzucić tego czegoś, co nawet trudno określić.. nie wiem.. "niby-miał-wyjść-udany-smutny-romantyczny-przejmujący-fanfick-a-gówno-się-udało" ? :C

ale chciałaś, to masz.

proszę o najniższy wymiar krytyki.

piosenka to "No need to argue" legendarnych Cranberries :heart:

EDIT:

zapomniałam!
wybaczcie te mocne słowa na końcu, nie mogłam się powstrzymać. no co, Arthuś się wkurzył, miał zdrobnieniami rzucać? ^&^
© 2011 - 2024 simplewaytodie
Comments39
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Hetard7's avatar
Taaak Arti dobrze rzuć tego zboczeńca !!! yeaaaahhhhh :D  

zaje*isty ff, no normalnie aż się zaczęłam głupio szczerzyć do monitora ^^